Po dzisiejszej debacie mam tylko jedno odczucie - "co się odwlecze to nie uciecze". Z niedzielnej debaty marszałkowi Komorowskiemu udało się jeszcze wyjść z twarzą. Pewnie duży wpływ na to miała choroba kontrkandydata.
Dziś obserwowaliśmy pojedynek Dawida z Goliatem. Komorowski nie opuszczał narożnika inkasując kolejne ciosy. Jeden z najbardziej bolesnych to zapewne przytoczone przez Kaczyńskiego głosowania Komorowskiego. Próby kontraataku ("W kwestii wyludnienia ludności mam swoje zasługi") lądowały z dala od celu. Nerwowość w oczach wzmagała się z każdą kolejną rundą. Szkoda, że nie mogliśmy na żywo oglądać twarzy Sławomira Nowaka - zapewne byłby to widok bezcenny. No i może miałby kto rzucić ręcznik na ring...
O tym jak sromotna była to klęska kandydata Platformy świadczą komentarze nawet przychylnych tej partii komentatorów. Jakże ciężko musiało się prowadzić dziś publicystyczne pasmo w TVN24. W sztabie Komorowskiego, pfff... przepraszam za przejęzyczenie, w redakcji Wyborczej, trwa nerwowa narada, jak pomniejszyć w jutrzejszym wydaniu obraz dzisiejszej klęski ich kandydata. Ale to już problem Michników...
Komentarze